Adasiu masz dużo racji, dlatego jak popatrzysz na przebiegi używek widzisz 500-3000km robionych rocznie. Im starsze, tym więcej stoi generalnie. Ceny tych aut nie są takie straszne, używane Ferrari kosztuje tyle ile nowe 7er, a jednak nowych 7er jeździ dużo więcej po drogach. Włoszczyzna to sporo kłopotów, np. nie mogę tym autem podjechać ani do części rodziny, ani do żadnej z moich firm, bo zaraz będzie kolejka o podwyżki i generalnie wspólnik ma dwie rarki i słyszę, co o nim pracownicy mówią. BMW nie powoduje takiej zazdrości, szczególnie że większość ludzi nie przygląda się samochodom na tyle dokładnie, żeby odróżnić 520d business edition od M760 i mówię to bardzo poważnie. Mija nas dziennie tyle aut na ulicy, że jak ktoś nie jest petrolheadem to nie zwraca na te drobne szczegóły uwagi, które te wyjątkowe samochody potrafi wyróżnić.

Z Ferrari jest całkowicie inaczej - auto widzą wszyscy, jest krzykliwe w opór, regularnie ktoś wariuje na Twój widok na drodze i siedzi Ci na zderzaku, chce się ścigać, itp :D Żeby było zabawniej, M760 się puściło za mną wczoraj :D Autem też nie jeździsz zimą, więc generalnie to musi być Twoje 2-3 auto najmniej - a tym samym musisz wpierw kupić coś, czym na co dzień będziesz mógł normalnie jeździć.

Ale auto jest takim generatorem emocji, że nawet moja żona o niczym innym nie gada. Jak przyspieszysz od 50 do 100 do wystarczy, żeby był banan na twarzy i jazda z każdą prędkością jest mega. A w zasadzie największa satysfakcja jest z tego, że po prostu jest u Ciebie w garażu. Jeździłem przecież wcześniej wypożyczonym i było to może 50% tego, co jak jeździsz swoim.

No i jak podjeżdżałem z żona do paczkomatu pod Biedronką... komedia :D