Można powiedzieć że narobiłem sobie niezłego bigosu :( Auto stało 3 dni w garażu. Jak wszyscy wiemy przyszły straszne mrozy (u mnie -18 stopni w nocy) Po tych 3 dniach dzisiaj wyprowadziłem auto. Po przejechaniu kilkuset metrów zauważyłem że auto bardzo szybko się nagrzało a wskazówka temperatury przekroczyła środek skali. Zjechałem na najbliższy CPN, podnoszę maskę, patrzę a tu.....zamarznięte twarde węże od chłodnicy ! :( Zbladłem ze strachu jak przypomniałem sobie że jeżdżę na bardzo rozcieńczonym koncentracie. Zacząłem się zastanawiać jak to możliwe że zapomniałem go na zimę zmienić! Co za matoł ze mnie >:-( A miałem przecież kupiony nowy w garażu który leżał i czekał aż go wleję. Od razu zacząłem się zastanawiać czy nie rozwaliło bloku silnika lub chłodnicy. Chłopaki z CPNu powiedzieli żebym już go nie odpalał tylko zaholował go do ciepłego garażu. Nie mogłem znaleźć nikogo kto by mnie zaholował więc poczekałem aż silnik ostygnie i dawaj szybko do swojego garażu. Poleciałem po suszarkę, nowy koncentrat do chłodnic i szybko na kanał. Gdy podniosłem maskę o dziwo zobaczyłem że węże są już nagrzane.A w między czasie jak wracałem zadzwoniłem do swojego mechanika i powiedział że jak chłodnica zamarzła to już nic tego nie ruszy bo nie ma obiegu. Widocznie mój płyn nie był zamarznięty na amen jak czyta woda a raczej zrobiła się bardzo gęsta "kasza" która się jednak roztopiła. Wlazłem do kanału, odkręciłem korek i szybko spuściłem to ustrojstwo z chłodnicy, zalałem właściwy płyn i odpowietrzyłem układ. Wszystkie węże ciepłe, reduktor rozgrzany i auto chodzi na gazie.
I teraz moje pytanie: Jakie by były objawy gdyby mi rozwaliło blok lub chłodnicę? Czy byłyby one widoczne od razu?
I drugie pytanie...Zauważyłem że zasuwa mi olej w okolicy skrzyni biegów. Wcześniej tego nie było. Czy może mieć to związek z tym moim zamarzniętym płynem? Co się mogło stać? Już się boję :(