Miałem dzisiaj taką sytuację: podłączałem światła przeciwmgielne bo poprzedni właściciel chciał z nich zrobić światła dzienne. Operacja prosta nie ingerująca właściwie w instalację (oryginalne kable z wtyczkami wisiały). Podłączyłem, włączyłem światła i sprawdziłem czy działają, były Ok. Wyłączyłem światła, zgasiłem silnik, wyjąłem kluczyk i idę do garażu, a tutaj ZONK, światła mijania włączone. Pierwsza myśl była taka, że skleił się przekaźnik do świateł, a że nie wiedziałem, który to, no to wyjmowałem każdy po kolei, najpierw te w tej dużej puszcze pod szybą, potem te z tej mniejszej puszki bliżej przodu, a na końcu te z pod kanapy (czy są gdzieś jeszcze inne przekaźniki?), a światła jak się paliły tak palą się dalej, wyjąłem włącznik świateł i wypiąłem go, dalej nic. Odłączyłem wtyczki od żarówek i zacząłem kombinować jaka może być tego przyczyna. No i nic nie wymyśliłem, podpiąłem wtyczki i odpaliłem silnik. Zapaliłem sobie, pobawiłem się włącznikiem świateł, pogadałem z kumplem, znowu sobie zapaliłem. W końcu doszedłem do wniosku, że nic nie wymyślę, wysiadłem z auta i zacząłem sprzątać narzędzia. Patrzę na światła, a one zgasły :o No to skończyłem sprzątać i sprawdziłem, czy się zapalają i wyłączają prawidłowo, a tu wszystko Ok, światła działają, wyłącznik działa. Wszystko wróciło do stanu wyjściowego ;D. No i teraz pytanie, co to mogło być? jaka mogła być przyczyna takiego zachowania się świateł? Co zrobić jak to zdarzy się znowu? Wołać egzorcystę? czy ładnie poprosić bunię żeby zgasiła światła?