Nikt w tym kraju nie regeneruje alternatorów na wirniku i stojanie Boscha, tak samo jak nie zakłada dobrych diód. Przyczyna jest prosta, wszystkie te części oddzielnie kosztują dużo więcej niż nowy alternator.
Schemat masz prosty, stary altek padł ze starości, najprawdopodobniej umarły już wcześniej łożyska, a przy takim pałowaniu rozgrzałeś wirnik poprzez łożyska tak, że puścił lakier izolacji i się zrobiło zwarcie. Reszta to tylko ogień. Niestety wirnik nie jest chłodzony cieczą, tylko stojan i diody.
W następnych regenerowanych alternatorach miałeś już chińskie części, które z tego alternatora zrobiły około 50, może 60A wydajności i scenariusz był podobny, ugotował się stojan lub diody. Moje e32 na jałowo bez długich świateł i innych ekstrawagancji bierze ponad 50A. Twoje auto pewnie jakieś 70+.
Jedyne rozwiązanie dla Ciebie to sprawny alternator używany, gdzie wymieniasz łożyska oraz uszczelnienia, ewentualnie regulator, a reszta zostaje stara, ale oryginalna, sprawna i wymyta.
Łożyska koniecznie Koyo, reszta to już jest loteria dzisiaj. Ewentualnie FAG w drugiej kolejności. Nie daj się namówić, na żadną inną firmę.
Potem na auto, pomiar napięcia oraz bezwzględnie prądu(chociaż tutaj mówisz, że Stando mierzyło, zresztą jakby było coś w aucie to tam by się spaliło pierwsze i to nie od altka, ale od prądu zwarciowego akumulatora). Alternator można ewentualnie wrzucić na noc na test B2B z silnikiem elektrycznym i obciążeniem,niech się kręci. Chociaż z chłodzeniem wodnym to będzie zachodu i wątpię, żeby jakaś firma to zrobiła tak od ręki. Chociaż ja robiłem tak z pompką od ogrzewania, plus węże i akwarium jako wymiennik.
Wszystko, proste jak drut :)
Albo postaraj się poszukać nowego takiego alternatora, ewentualnie regenerowanego ale poza ASO, to pewnie jakiś Bosch lub Denso. Jak w ASO kosztuje 4k, to poza nie więcej niż połowę tego.