Witam Panowie!!
21.05.2009 roku mojego synka ośmioletniego potrącił samochód . Uderzenie nastąpiło w tył rowerka i w prawy przód golfa patrząc z perspektywy kierowcy. Po uderzeniu syn odleciał od samochodu na na odległość około 5-6m a rowerek znalazł się pod prawym kołem samochodu.Po zajściu kierowca podniósł syna po czym oddał go mojej żonie a potem zabrał się za wyciąganie rowerka spod koła i pomimo oferty pomocy przez taksiarza zabrał żonę i syna do szpitala.Gość był strasznie przejęty zaistniałą sytuacją ale niestety tylko do momentu przyjazdu do szpitala bo jak się okazało żona jego jest ratowniczką medyczną i szepła mu parę słów i się zmyli.Syn przeszedł operację nogi i leżał w szpitalu ale na szczęscie jest już w domku.Policja owszem coś mierzyła ,pisała itd ale nic nie wiemy ponieważ jest całkowity brak kontaktu z polcją nawet pomimo tego że na drugi dzień jak tylko wróciłem z trasy stawiłem sie na komedzie i nawet rozmawiałem z naczelnikiem ale stwierdził że postępowanie jest w toku i tyle a z tego co zna takie sprawy to pewnie będzie umorzone śledztwo.Mijają dni i cisza,więc co dalej? Jutro zamierzam iść jeszcze raz i popytać sie czy coś w końcu ustalili . Syn twierdzi że widział auto daleko i nawet chciał jeszcze zawracać rowerkiem ale mówi że nie zdążył i pan uderzył go w tył rowerka na środku drogi ośiedlowej miedzy blokami.
Panowie prosze o podpowiedzi jak działać co zrobić do kogo sie zwracać bo podejrzewam jakieś matactwo , że żonka jego uruchamia znajomości ...... CHCĘ PODKREŚLIĆ ŻE JAKO RODZICE CZUJEMY SIĘ NAPRAWDĘ ŻLE Z TĄ SYTUACJĄ I WIELE SOBIE ZARZUCAMY ale mamy jeszcze dwóch innych synów i na tamten moment żona pilnowała 3-latka a starszy był w szkole .