Cześć koledzy. Spędziłem ostatnie kilka dni szukając na naszym i wielu innych forach przypadku podobnego do mojego i jestem bardziej skonfudowany (tak, to słowo najbardziej pasuje...) niż wcześniej.

Objawy: jadę w korku, auto nagrzane, puszczam hamulec, E65 lekko rusza. Wciskam lekko gaz, dosłownie pół centymetra, aby przyspieszyć do 15-20kmh, następuje dość odczuwalne szarpnięcie do przodu. Porównując do manuala, to objaw jakbym puścił za szybko sprzęgło, ale bez kangurka ani zgaśnięcia, po prostu szarpnie i jedzie. Ale ok, auto toczy się z lekko wciśniętym gazem, jadę te 15-20 kmh na pierwszym biegu, za wolno żeby zmieniło na drugi. Gość przede mną zwalnia, więc puszczam gaz. Spodziewam się wyhamowania silnikiem do poziomu toczenia, a tu dupsko. Auto szarpie w dół, jakbym nie odjął gazu, tylko odciął dopływ paliwa i nurkuje. Zatrzymuje się na wolnych obrotach i dalej toczy wolno. Daję znów lekko gazu i znów szarpniecie. Puszczam, to samo, jakby ktoś odciął paliwo. Zauważyłem też nasilające się szarpnięcia przy schodzeniu z prędkości do zera ( z 3 na 2 i z 2 na 1), ale to akurat podejrzewam co jest powodem po lekturze forów. Natomiast samo zachowanie skrzyni na wolnych obrotach niepokoi mnie bardzo i nie wiem czy zaczynać od wymiany konwertera, czy robić mały remont. Co sądzicie? Aha, ważne, każdemu takiemu szarpnięciu towarzyszy stuk, lekki, ledwo słyszalny, który ja utożsamiam sobie z krzyzakiem na wale. Problem w tym, ze mechanicy sprawdzili krzyżak na wale i wg nich jest dobry.

Dzisiaj jechałem tak 10 km w korku i zmęczyło mnie to bardziej niż jazda pozostałych 400 km normalnym tempem w dużym zagęszczeniu.

Poradzicie coś?