W E85 mam staruszka M54B25. Dupy nie urywa i szału nie robi, ale cągnie równo od samego dołu do odcinki i można się naprawdę tym ubawić po pachy. Zięć ma E89 z N20B20 napompowanego do 245 koni. Owszem zapierdziela toto ale musi widzieć czerwone pole obrotomierza. Od dołu ten silnik nie żyje zwyczajnie. Więc po co takie coś do rekreacyjnej jazdy się zapytam ?. I teraz jeszcze dochodzi problem bo żyją średnio do 100.000, a juz ma z 70 nakulane. Zbliża się więc albo czas wymiany, albo pokaże kopyto z boku zaraz. Mógł bym pisać takie porównania z 5 stron tylko po co ?. To niczego i tak nie zmieni. Moje M54B25 ma u mnie dożywocie. To samo M57. To są jeszcze auta z silnikami które dają naprawdę dużo frajdy, nie rujnują budżetu, i nie znam wszelkich okolicznych mechaników z imienia, nazwiska i ksywki. Powiecie jakiś pierdolnięty bo babcie po 14 lat trzyma i nie zamierza zmieniać. Może i tak jest, ale ja lubię po prostu auta które jeżdżą na kołach, a nie na lawecie. Które stoją w garażu, a nie u mechaników w warsztacie. Serwis czego tylko się da robię sam. Czym mniej mechaników w nie łapki wkłada tym lepiej, o czym się już też nie raz przekonałem. A trochę się ubrudzić raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Teraz kolega kupił i montuje podnośnik dla własnych celów więc w ogóle sielanka będzie.
Ostatnio edytowane przez senio ; 11-11-2018 o 14:58
haha przepraszam, z całym szacunkiem ale uśmiałem sie a to dlatego, że im starszy jestem tym bardziej przesuwa się date kiedy skończyły sie dobre auta ;) Juz 2007 :) No spoko haha :)
Mówie Wam, w latach 30tych będzie się mówić że auta z lat 2010-2020 to były super a teraz to lipa :)
A dla mnie zawsze była lipa, zawsze sie psuły i zawsze będa psuć :) Kasa kasa kasa :) Jakby przestały to by sie nie opłacało ich robić a nawet jezeli tak to pomyślcie ile firm by upadło, ile osób by posżło na bezrobocie, no i kogo byłoby wtedy stać w ogóle na zakup auta :) To takia zamknięte koło i w sumie cieszyłbym sie jakby udało sie zatrzymac tą spirale :) Ale jak :)
Co do tematu to ja byc sprawdził turbiny jak już masz je wyjęte, lepiej poczekać 2 dni a mieć pewność niż potem znów rozbierać :) A turbiny jak nie padły to padną :) Chociaż miałem juz historie serwisową 730d która przy 350 tyś miała aaae eee albo nie sorry, juz miała drugą turbine :)
No to prawda. Jeszcze kilka lat temu to mówiło się że z końcem lat 90, noo, tak jeszcze 2001 to już koniec prawdziwych normalnych samochodów.
A czy nowe auta psują się bardziej? Spójrzmy na to od zupełnie innej strony. Oprę się na artykule wyczytanym w zapewne Motorze, bo tylko tą gazetę kupuję.
Otóż przykłądowo wtryskiwacze. Kiedyś się nie psuły dzisiaj się psują. A dlaczego - dzisiejsze są bardzo precyzyjne. Cały układ jest bardzo precyzyjny. Efekt jest taki, że jak wtrysk zaczyna lać, to system się rozregulowuje i wszystko szlag trafia. Efekt kiedyś - auto trochę więcej paliło bo lało, albo paliło mniej i traciło moc. Dzisiaj po prostu odmiawia dalszej współpracy
Turbiny. Hmm, teraz są wszędzie, czy to diesel czy benzyna. Kiedyś były właściwie tylko w dieslach i to tak naprawdę od połowy lat 80 się zaczęło powoli a w 90 ruszyło już pełniejszą para. Zatem kiedyś problem nie występował, lub też mniej występował bo zwyczajnie jak części nie było w samochodzie to się nie mogła zepsuć. Więc kiedyś psuło się faktycznie mniej turbin. Zgadzam się :)
Elektronika się psuje. Teraz małe porównanie ile elektroniki jest w starych auta i w nowych. W starych czy się psuje? Oczywiście że się psuje. Jakieś moduły świateł w E32, jakieś sterowniki pomp ABS w E39, jakieś inteligentne klemy w E60... W każdych się psują. Jednak w nowych się psują bardziej, bo jest ich więcej... Prosty rachunek prawdopodobieństwa.
Fakt faktem że kiedyś było wiele rzeczy robionych solidniej. A dlaczego, bo trudniej było uzyskać precyzyjne obliczenia. Dzisiejsze programy CAD umożliwiają bardzo precyzyjne obliczenia do takich np wahaczy. I generalnie to wytrzymują one takie same przebiegi jak kiedyś. Jednak da się zoptymalizować zużycie materiału na nie. Przy ilości produkowanych części setki ton aluminium to chyba potężna oszczędność, więc kompletnie mnie nie dziwi że producenci ją czynią. A że przy którymś mocniejszym pierdolnięciu w dziurę się zegnie wcześniej niż w aucie sprzed 30 lat to nie powinno dziwić.
Owszem, jakieś panewki, łańcuchy rozrządów to kpina. Łańcuch od N54 jest cieniutki bardzo. Jak na taką moc to za cienki. A panewki. To jest już kwestia ciekawsza. Często są robione jakieś nowe wersje, gatunki, które zwyczajnie są do kitu i nie działają. Błąd konstrukcyjny, fuckup. Inna rzecz, że dzisiejsze silniki są bardzo ciasno pasowane. Do M30 robili wał, robili panewki i wszędzie szło to samo. W takim N54 wał jest mierzony a panewki dobierane do niego, tak aby było ciasno. Dzięki temu silnik jest wydajniejszy, ma mniejsze straty. No ale niestety powoduje to że szybciej się to zużywa. Może w końcu zmniejszą interwały olejowe, to będzie lepiej.
Podsumowując, to co w starych autach określa się jako rozregulowanie, w dzisiejszych awansuje rangą do usterki. Często usterki unieruchamiającej auto, bo suma skłądowych powoduje critical error.
Jako ciekawostkę napiszę, że w obecnym aucie które kupiłem w czerwcu z przebiegiem 125500 mil z historii serwisowej wynika, że olej był wymieniany średnio co 7500 mil (12000 km).
Swoją drogą ciekawe czy np. F-ki są inaczej serwisowane w USA niż EU. Podejrzewam że ze względu na mniej rygorystyczne przepisy dotyczące ochrony środowiska mogą mieć krótsze interwały pomiędzy wymianami co nie byłby bez znaczenia dla żywotności silnika.
W USA klienci pogrozili pozwem zbiorowym dla BMW i interwały zostały skrócone do 12 miesięcy albo 10000 mil jak dobrze kojarzę. Co ciekawe informacja o interwale jest wpisana w VIN i dla przykładu auta na rynek rosyjski też mają skrócony do 12miesięcy albo 12000km. Tylko w UE jest 24 miesiące lub 30000km.
Coś za coś... albo my albo auta.
W USA to chyba V8 wymieniali gratis każdemu ? I dlatego pewnie skrócili interwały bo dobrze wiedzą, że ma to znaczenie.
Będą sprawdzone. Dziś była rozkręcona góra dopiero. Cylindry - lustro.