Więc tak:
od zakupu w październiku do dzisiaj nic nie ciekło i nie ubywało.
ostatnio odstawiłem auto w soboę i stało w garażu.
Przychodzę dzisiaj i jest wielka (1m x 1,5) plama czegoś lepkiego i różowego/oleistego pod autem.
No to ja w szoku:
Sprawdzam płyny i:
- Olej - bez zmian
- Płyn chłodniczy - bez zmian
- Płyn od wspomagania - cały zbiorniczek urzygany i lepki, ale widać, że dokręcony porządnie. Wygląda jakby wywaliło jakimś cudem przez korek u góry, ale korek cały.
Mam mechanika niedaleko (innego niz ten u którego serwisuję). Odległośc 400m.
Odpalam:
- Wspomaganie działa
- Żadnych kontrolek, alarmów.
- Panel od navi/radia włacza się i wyłacza co 2-3s, a po jakiejś minucie samoczynnie się otwiera i zamyka. WTF? jaky "ześwirował"
- Jadę do mechanika.
Oglądali go i:
- Jakis mały wyciek widać z tyłu silnika, umyli i mówią, że to z pod dekla, ale tego jest MAŁO i olej ma inny kolor niż różowy.
- Nie ma żadnych wycieków innych płynów, umyli a potem na podnośniku pochodził dłużej.
Kazałem oblookać chłodniczy, automat, EDC, wspomaganie.... nie mam pomysłów.
Co ciekawe olej lekko kapie, a przez 6 miesięcy nie kapał i nic nie ubyło.
jakby 3 totalnie różne usterki na raz....
Ma ktoś pomysł o co biega z tum płynem od wspomagania którego moim zdaniem ubyło z pół litra albo i więcej, dolali i teraz jest OK?
Albo ta konsola nawigacji - co to może być?
Bo kapanie oleju z pod dekla, to nie problem, wymieni się uszczelki pod deklami i szluz?
Jakieś sugestie, pomysły?
Waszym zdaniem mogę tym jechać do ulubionego mechanika 45km, czy raczej jechac gdzieś do Mińska 3-5 km?