Po pracach przy lakierze przyszedł czas na wnętrze, które wstępnie ocenione było jako nadające się do odświeżenia.
Natomiast podczas dokładnych oględzin, diagnoza była jednoznaczna.
Tapicerka przednich foteli nadaje się na podeszwy. Zapadła więc decyzja o obszyciu ich na nowo.
Kiedyś ją odnawiałem, ale czas zrobił swoje i nie było sensu ponownie pudrować trupa.
Stan przed
Zastępczy stołek na czas renowacji - nie polecam tak jeździć w dłuższe trasy. ;)
I stan po. Kolor został dobrany wg koloru ori skór z zakamarków nienarażonych na działanie promieni słonecznych.
Razem z fotelami odnowione zostały boczki, tunel środkowy, blendy, zatyczki, guziczki i inne piździołki. Chociaż jeszcze kilka elementów zostało na deser.
Przyjemnie się to skręcało.
Postanowiłem również dodać dodatkowych koni mechanicznych
Wpadła też nowa blenda na kierownicę.
Pomodziłem z osłonami foteli, niejako z przymusu, ponieważ dostępne są tylko czarne, a moje ori są beżowe, ale niestety te podłużne są popękane.
Miałem czarne malować na beżowo, ale przymierzyłem i chyba zostawię jak jest.
Na fotel kierowcy dostępna jest również jeszcze czarna osłona na łączeniu siedziska z oparciem, więc mam komplet.
Niestety fotel pasażera na chwilę obecną męczy się z granatową, ale podejdę do tematu na wiosnę.
Dorzuciłem też akcesoryjny uchwyt na gaśnicę.
I naturalnie nie mogło być inaczej. Po dłuższym postoju 6er dostała okresu.
Okazało się, że opaska węża zasilającego nie była do końca zaciśnięta i 300ml płynu poszło się wietrzyć.
Szybka korekta, dolewka płynu i auto znowu pokonało ponad 1000km za jednym strzałem bez zająknięcia.
Teraz zbliżamy się do zasłużonego snu zimowego, ale zanim, pewnie jeszcze kilka razy skorzystam z okazji.