Cytat Zamieszczone przez ttrol Zobacz posta
Sondy generalnie posiadają dwa uszkodzenia. Jedno to grzałka sie przepala.

Drugie jest uzależnione od ogólnego stanu silnika. Najgorsza jest sadza, która osadza się na elemencie sensora, więc jeżeli silnik nie ma odpowiedniej mieszanki, przelewa, albo spala olej to wszystkie produkty spalania siadają na sondach. Z czasem to jest taka bariera węgla, że tlen nie dociera do sondy w ogóle. Wtedy zazwyczaj utyka na jednym odczycie, bo wydaje jej się, że żaden tlen nie dociera. To jest ostatnie stadium uszkodzenia. Dlatego sondy powinno się wymieniać regularnie, a nie czekać aż umrą. Zawsze spaliny zawierają sadzę małym stopniu, nawet w nowym aucie, tylko zostaje zazwyczaj w katalizatorze, a ten jest za sondami.

Czyli ciężko przewidzieć jak długo sonda wskaże odpowiednie pomiary, dlatego, że nie wiadomo w jakim stanie ktoś ma silnik i czy spełnia normy spalania. Dlatego zawsze powtarzam, żeby czasem podjechać na stację i zmierzyć emisję, wyniki dużo mówią o silniku.

Czysta prawda! Od siebie dodam, że zabójcami sond bywają stwardniałe uszczelniacze zaworowe; spróbuję ocenić, że graniczna praktyczna żywotność
fabrycznych to 12...15 lat, o ile silnik nigdy nie jezdził z termometrem na czerwonym polu albo obniżonym poziomem chłodziwa. Z tym niedoborem często
można się spotkać, bo czujnik poziomu chłodziwa w zbiorniczku wyrównawczym to niezbyt pewna w działaniu konstrukcja z kontaktronem i pływającym
magnesem. Gdy pierścieniowy pływak opadnie niżej wraz z poziomem cieczy, to kontaktron powinien rozewrzeć swoje styki, co skutkuje gongiem oraz
komunikatem. Sęk w tym, że kontaktronom często "sklejają" się styki, a już zwłaszcza wtedy, gdy pole magnetyczne w ich otoczeniu nie zaniknie całkowicie.
A w naszych autkach jest kilka miejsc, gdzie chłodziwo lubi pokapywać sobie po cichu, co może ujść uwadze niedoświadczonego właściciela. Więc warto
czasem zajrzeć do tego zbiorniczka i/albo wykręcić zeń czujnik i sprawdzić, czy działa.
Stara prawda - trzeba dbać.