Witam!
Dzisiejsze zdarzenie zjeżyło mi włos na głowie i o mały włos nie straciłem auta. Ale po kolei. Odpaliłem auto, wyjechałem z garażu i zdążyłem ujechać jakieś 200 m jadąc powoli i nagle auto zamuliło i zgasło. Zgasły wszystkie kontrolki i auto zachowywalo się jakby miało odpięty akumulator. Trwało to sekundy, a potem zauwazyłem dym spod maski. Szybko wybiegłem z auta i odkrylem akumulator pod kanapą, przewody były gorące i akumulator parował, odkręciłem obie klemy, które poparzyły mi ręce, a potem otworzyłem maskę. Wtyczka od alternatora i alternator stały w ogniu. Udało mi się zdusić ogien szmatami, bez udziału gaśnicy.
Pół roku temu, z powodu słabego ładowania zostawiłem auto w warsztacie na ul. Krzemienieckiej w łodzi w serwisie bmw. Auto miało zakupiony nowy akumulator eurostartu, wg parametrów poprzedniego orginalnego bmw. Alternator został zregenerowany, tzn rolki itd, tak mi powiedziano w serwisie. Od tamtej naprawy przejechałem może ze 4tyś km, bez żadnych wariactw ani udziwnionych systemów audio.
Niestety, nie mam paragonu na tą naprawę, ale nie wiem też czy ta naprawa może mieć jakikolwiek związek z tym pożarem, chociaż na chlopski rozum uważam że tak. Dodam jeszcze, że czasem objawy "zamulania" pojawiały się w aucie od czasu do czasu, ale za sekunde wszystko było ok, auto nie gasło i nie było z nim problemów-jechało dalej. Sądziłem że to może mieć związek z pompą paliwa, albo regulatorem ciśnienia. Po wymianie regulatora ciśnienia auto przestało zamulać, więc uznałem że problem został naprawiony. Niestety dziś znów wystąpił ten objaw i skończył się ogniem na alternatorze.
Czy ktoś może mnie naprowadzić co mogło się stać i za co teraz sie brać przy tym aucie? Komu je zostawić, gdzie je zaholować w łódzkim? Przejrzałem wszystkie bezpieczniki, żaden się nie przepalił...
Pozdrawiam Piotrek