Koledzy. Spotkała mnie dziś taka sytuacja:
zaparkowałem samochód przed bramą (z racji braku innych miejsc). Po zaparkowaniu upewniłem się, że nie wisi nad nią żadna tabliczka "zakaz parkowania", i że nie stoję na powierzchni wyłączonej z ruchu. Dodam, że w tym miejscu spółdzielnia uzgodniła z mieszkańcami brak możliwości parkowania w podwórzu i brama otwierana jest właściwie tylko z okazji przeprowadzek lub remontów. Ponieważ była niedziela, odszedłem od auta z przekonaniem, że nikomu nie będę przeszkadzał.
Po paru godzinach auta już nie było. Za odholowanie samochodu na odległość ok. 3km zapłaciłem ponad 500zł. Pani z SM odstąpiła od wystawiania mandatu, natomiast opłata za odholowanie pozostała.
Jestem niemal pewien, że nikt przez tę bramę tego dnia nie potrzebował przejeżdżać, za to "tubylec" w dresie podejrzanie obserwował mnie podczas parkowania i możliwe jest, że kablując nie pierwszy raz zarobił na flaszkę, ale to tylko moje domysły i trochę OT.
Pytanie brzmi, czy mam jakieś szanse przy ewentualnym odwołaniu do ZDM, w sytuacji gdy brama jest nieopatrzona żadną tabliczką z zakazem, nie jest też zbyt pokaźnych rozmiarów i właściwie służy tylko do wychodzenia, a nie wyjeżdżania?
Przeczytałem pół internetu, ale odpowiedzi nie znalazłem. Natknąłem się za to na innym forum, przy innym wątku na informację, że pewna spółdzielnia zdecydowała nie wywieszać tabliczki z zakazem parkowania właśnie ze względu na ustalenie, że na tamtejszym podwórku nie będzie możliwości zostawienia auta nawet dla mieszkańców. Możliwe, że tutaj było podobnie.
Pani z SM nie potrafiła mi odpowiedzieć na pytanie, jak właściwie przepisy definiują pojęcie bramy wjazdowej. Na każdą inną pierdołę mają podpunkt w kodeksach a tu zakaz parkowania przed bramą, ale przepisy nie określają, czym ona jest i jakie musi spełniać warunki.
Z góry dzięki za wskazówki.
Pozdrawiam,
Prezes