Ogólnie wyprawa była bardzo specyficzna, zero komercji, nikt tego nie robił dla pieniędzy tylko pojechaliśmy tam kameralnie dla przyjemności. Po drugie specyficzny był dobór tras, zero roadbook'ów. Mieliśmy 10 dni na miejscu i mniej więcej wiedzę gdzie chcemy pojechać, ranek wyglądał tak, że ustalaliśmy kierunek, zgodnie z mapą papierową wytyczaliśmy cel a potem jazda z dala od uczęszczanych szlaków na podstawie navi garmina, ozi'ego i starych sztabówek. Jak podejście według poziomic było za strome to jechaliśmy dalej, jak rzeka porwała drogę to jechaliśmy dalej, jak się robiło szaro to szukaliśmy miejsca na obóz lub zjeżdżaliśmy do linii drzew i rozbijaliśmy się na noc, a rano dalej. Zero wyznaczonych noclegów ani punktów zbornych.