Cześć

Opiszę swoją dość zawiłą historię związaną z niewłaściwą pracą silnika M60B30, głównie na biegu jałowym, ale od początku:
kupiłem e38, sprzedający w dobrej wierze (w co nie wierzę) poinformował mnie, że do wymiany jest odma bo słychać syczenie i przebiera na wolnych obrotach. Google potwierdziły jego tezę, zatem jedne z pierwszych kroków po zakupie poczyniłem do ASO po odmę, zawzięcie wymieniłem ją na parkingu pod blokiem "na ginekologa" - bez demontażu kolektora, niestety objaw nie ustąpił. Zużycie paliwa przy tym oscylowało w granicach 21-26l/100km a czujniki CO2 w niektórych pomieszczeniach na mój widok ściągały majtki przez głowę i popełniały samobójstwo żeby dłużej nie cierpieć.
Następnym krokiem było badanie, osłuchiwanie dolotu, układu podciśnienia, pryskanie zmywaczem, plakiem itd itd, objaw był dalej taki sam. Auto miało wolne obroty na poziomie 900-1000 + falowanie + bardzo głośny dźwięk z kolektora ssącego, takie psssyk, dość nieregularne, każdemu psyknięciu towarzyszyło dość solidne kulenie.
Ostatnie uznałem, że nie ma bata kolektor nieszczelny. No więc demontaż, nowe uszczelki, montaż i załamka - dalej to samo.
Następnie sprawdziłem ciśnienie sprężania ale tutaj też spoko, wszędzie w granicach 11,5 Bar.
W międzyczasie auto osłuchało 20 tysięcy osób - od totalny amatorów po "tych co na BMW zęby zjedli", z reguły osłuch kończył się sakramentalnym "c*** wie". Auto oczywiście zaliczyło po drodze kila podłączonych testerów diagnostycznych ale żaden nie powiedział nic specjalnie mądrego.
Następnie skupiłem się na silniczku krokowym bo jak zacisnąłem palcami przewód gumowy doprowadzający powietrze do krokowego to syczenie ustawało (chociaż pod palcami było czuć pulsowanie zamiast syczenia) a silnik zaczynał pracować równo - no ale ciężko jeździć i zaciskać palcami dopływ powietrza... Podłożenie innego krokowego nie przyniosło żadnego efektu, mycie krokowego oczywiście również.
W międzyczasie ktoś mi polecił rzekomo dobrego diagnostę, jako że miałem blisko postanowiłem zaryzykować - umówiłem się na pokazanie usterki, poopowiadałem o swojej smutnej historii, Pan diagnosta podrapał się po głowie i stwierdził,że on da radę i podejmuje wyzwanie actimela.
Po 2 dniach ciężkiej pracy naukowo badawczej otrzymałem wyrok od Pana diagnosty - niesprawny panel klimatyzacji (!)
Jak się okazuje komputer wtrysku za pomocą jednego z pinów otrzymuje sygnał od układu klimatyzacji o jej bieżącym stanie i jest to jedna ze składowych doboru parametrów pracy silnika. Tymczasowe usunięcie tego pinu ze złącza spowodowało równiutką pracę silnika na wolnych obrotach 650 obr/min, brak syczenia i spalanie 15l/100km bez korków i 19l/100km podczas "jazdy" na Naramowickiej - kto był ten wie, kto nie był to mu nie życzę ;)

I tutaj trzeba zrobić rewind mojej historii do etapu zakupu samochodu bo kupiłem z "klimą pewnie do nabicia". Oczywiście wiedziałem, że gówno a nie nabicie no ale wtedy jeszcze stwierdzałem "JA NIE DAM RADY?"
Po takich oczywistych oczywistościach jak nabicie czynnika, wymiana oporników drugiego biegu wentylatora, przyklejeniu magnesów wentylatora zacząłem diagnozować klimatyzację: kompresor "na krótko" działał, więc schemat w dłoń i czujnik po czujniku doszedłem do wniosku, że klimatyzacja jest sprawna tylko wciśnięcie gwiazdki na panelu jej nie uruchamia. Jednak jest jedna 3-przewodowa kostka łącząca w wielkim skrócie panel klimy z elektromagnesem kompresora klimy. Mostkując dwa przewody z tej kostki za pomocą dodatkowego przełącznika uruchomiłem sobie tymczasowo klimatyzację - co ciekawe klimatyzacja po zmostkowaniu korzysta z całej reszty czujników czyli nie pracuje do wystrzału chłodnicy. Oczywiście prowizorka najdłużej działa więc jakoś nie zebrałem się do zakupu nowego panelu...

Kto doczytał do tego momentu temu wielki szacunek ;)

Przy okazji, kupię w dobrej cenie panel do klimatronia, 2 strefy + REST + bez pokręteł.