Znajomego zatrzymały miśki na A4 w nocy. Stroboskopy miał włączone trochę wcześniej. Ktoś musiał w tym czasie zadzwonić, bo kontrola miała się zakończyć, a tu zamiast końca kontroli jeden z nich otrzymał telefon i zaczął uważnie oglądać przód auta. Lampy były bezbarwne i mimo tego, że nie udało im się ich uruchomić, to kazali zdemontować na miejscu i zabrali. Parę miesięcy później sąd grodzki ustalił karę 500 zł.