Witam
Panowie jestem załamany, już się cieszyłem, że bmw będzie jeździło jak marzenie i czar prysł w czwartek. Likwidowałem wyciek oleju spod dekla rozrządu, okazało się, że ktoś kleił na czerwony silikon, teraz dałem tam specjalny silikon do klejenia misek olejowych. Po skręceniu wszystkiego bmw odpaliło normalnie, wyjechałem z garażu, zacząłem odpowietrzać, niby wszystko w porządku po odkręceniu odpowietrznika z termostatu zaczął lecieć płyn. Zgasiłem bmw, i tu normalnie magia, nie chciała zapalić jak już odpaliła kolega powiedział, że z tłumika poszedł czarny dym, i zaczęła nie równo pracować, ale po chwili już normalnie na wszystkie cylindry. Odjechałem od kolegi ze 3 kilometry, bmw zaszarpało i zgasła. I koniec już nie chciała odpalić nawet na lince, przyciągnęliśmy z powrotem do niego na linie, jako że u mnie nie działa wskaźnik paliwa dla pewności wlałem 10 litrów benzyny. Kręcimy kręcimy i nic zero reakcji w pewnym momencie fuknęła niebieskim dymem z okolicy filtra powietrza, nie był to strzał. Bmw nie odpaliło padł aku. Iskra jest, świece suche, więc wykręciliśmy pompe paliwa sprawdzaliśmy to praktycznie nie dawała benzyny. Dzisiaj założyłem nową ze sklepu(tzn kolega bo ja byłem w pracy) przyjechał po mnie bmw, wsiadłem za kierownice przekręcam kluczyk a ona kręci kręci i nic, to ja znowu po chwili załapała chodzi, ale po dodaniu gazu silnik jakby dęba stawał aż budą rzuciło, zdjąłem noge z gazu chodzi normalnie, znowu naciskam wkręca się ale jakby do 2 tys, czuć szarpanie silnikiem za chwile patrzymy a temperatura w oczach rośnie, doszło do pierwszej kreski przed czerwonym polem, zgasiłem. Odkręciłem delikatnie korek od zbiorniczka płynu słychać jakby się gotował ale pomału wypuściłem powietrze i odkręciłem normalnie. Poczekaliśmy chwile i myśle odpale i wracamy do kolegi garażu. Jednak bmw nie chciała odpalić znowu kręci i co raz fuknie z miejsca tego którego kleiłem żeby nie wyciekał olej, z tej pokrywy rozrządu, bo aż wąż od chłodnicy ten od filtra powietrza widać jak zasmarkany. Próbowałem odpalić i nic, w końcu powiedziałem że albo odpali albo padnie aku, kręciłem kręciłem to ona jak stary diesel coraz szybciej coraz szybciej aż w końcu załapała jakby na jeden cylinder i za chwile bach chodzi równo trzymam 3 tys obrotów a ona co chwile fuka jakby powietrze schodziło. Ciężko to opisać, kumpel zamknął maske i dawaj szybko do niego, temperatura rosła w oczach jak już do niego dojeżdżaliśmy dochodziła na czerwone pole, dodałem jeszcze gazu ze dwa razy to już nie było tego jakby blokowania silnika tylko do 2 tys jakby trzesło silnikiem bo nie na wszystkie cylindry chodzi. Zgasiłem otwieramy maske odkręcamy odpowietrznik a tam jak z parowozu pełno pary i schodziła z 3 minuty pod ciśnieniem ale nie leciał płyn wogóle tylko sama para, jak zeszło ciśnienie przez odpowietrznik odkręciliśmy korek od zbiorniczka płynu a tam susza. Zamknęliśmy maske i kolega odwiózł mnie do domu. Czy ktoś miał kiedyś podobny przypadek? Zaznacze że przed klejeniem tego wycieku oleju wszystko było cacy, tzn rano jak odpalałem to przez chwile falowała na obrotach, ale wystarczyło przytrzymać pedał gazu i już nie falowała. Teraz już nie wiem co to jest, już mam dość tego samochodu więcej stoi u mechanika niż nią jeżdże wsadziłem ponad 2 tys, i dalej nie mam czym jeździć.
Chyba ją zezłomuje.