Siemanko,
problem swój przedstawiam na drżących nogach, bo jeśli to co czytam i to co przekazał mi znajomy się sprawdzi to moje 7er się z lekka kończy... ale od początku - wczoraj zapaliło mi się "check coolant level" - od razu sprawdziłbym płyn chłodniczy, ale śpieszyłem się na pogrzeb i ubrany w garnitur nie miałem ochoty się babrać więc spokojnie przejechałem trasę (potem gdy odpalałem ciepły silnik nie wyświetlał się błąd). Auto normalnie chodziło... chodziło. Dziś schodzę do garażu bo musiałem zanieść parę pierdół do garażu więc trzeba było wyprowadzić cielaka - odpaliłem, chcę lekko skręcić i... auto sztywna kierownica jak w gokarcie. Pikawa zaczyna walić jak u zawałowca, kierownica nie odpuszcza. Szybko robię co muszę w garażu, gaszę bestię i zaglądam pod maskę do tego cholernego płynu chłodniczego bo pierwsze o czym pomyślałem - odkręcam kurek i? NIC! Sucho, ten dzyndzelek co ma stać w wodzie.... stoi, ale oparty. Ja już potu na czole dostaje, nogi mi się trzęsą jak galareta. Z racji godziny i paru rzeczy w domu po płyn pojadę jutro. Wróżenie z fusów kolegi - uszczelka, blok albo najmniejszy wyrok - gdzieś popuszcza. Garaż jest lekko wilgotny, ale nie zauważyłem, żeby była większa kałuża, więc może, być to jakiś stary syf (nie zapeszam, bo w momencie stresu nie rozmyślałem za bardzo). Więc cóż - jakieś podpowiedzi? Mam już nerkę do cięcia szykować na sprzedaż?