W kwietniu zrobiłem kuku w samochodzie wjeżdżając w sporą dziurę. Poszła opona, felga i przyciekł olejem amorek. Zdarzenie opisała straż miejska, a następnie wyceny naprawy wraz ze zdjęciami dokonał rzeczoznawca z PZM (który jest jednocześnie biegłym sądowym).
Poszedłem z tym do zarządu dróg i mostów, potem KPRD ktore zarządza tym odcinkiem drogi a z KPRD skierowało to do swojego ubezpieczyciela.
Ubezpieczyciel prosi mnie o parę dokumentów jak prawo jazdy itp... oświadczenia o stanie opon, dokumentacji poniesionych kosztów napraw oraz udostępnienia auta do oględzin ich rzeczoznawcy.
Moje pytanie:
1. Czy muszę dokonywać napraw żeby dostać gotówkę? Jeśli nie to jak im na to najlepiej odpowiedzieć? Że dlaczego nie chcę go naprawiać i wziąć za to faktur?
2. Czy muszę udostępniać im auto do oględzin jeżeli zrobił to już licencjonowany rzeczoznawca a mnie nie ma już i długo nie będzie w Polsce?
Chce ten samochód przeznaczyć już na części więc nie zależy mi na naprawie tego co się uszkodziło no ale wycena jest na 5300zł i to dobrze byłoby odzyskać.
Dzięki Panowie z góry, jestem pewien że i w tym temacie coś mądrego podpowiecie ;)