Jestem chyba jednym z niewielu na tym forum, kto pamięta czasy świetności malucha. Ba, był to mój pierwszy samochód, który na dodatek poskładałem sam, wymieniając karoserię tuż po zakupie ;-)
Nigdy nie twierdziłem, że to dobry samochód, ale parę zalet miał. Na przykład cenę zakupu i koszt napraw. Mnie dał wiele satysfakcji i zrobiłem nim sporo kilometrów bezawaryjnie, łącznie z pierwszym wyjazdem zarobkowym do Niemiec :-)
Wspomniane przeguby były bolączką maluchów, ale wystarczyło je wymienić, jak ja na "wzmocnione", produkowane przez jakiegoś rzemieślnika i problem znikał (ale mi się rymło...) Większość awarii w tym samochodzie można było usunąć samemu, czasem nawet w szczerym polu i przy użyciu prostych narzędzi. Które z współczesnych mu aut mogło jeszcze posiadać tę zaletę ? Które jeszcze auto dawało radę jeździć po dziurawych i nieodśnieżonych polskich drogach tamtego okresu ? Ja maluszkiem jeździłem nawet w największe mrozy, gdy żaden "zachodni" nowoczesny wóz pod blokiem nie odpalał i przejeżdżałem przez zaspy, w których zostawały duże fiaty, poldki, a nawet radzieckie auta.
Dla mnie, to kawał historii i wiele wspomnień, chociaż nie twierdzę, że tęsknię za tym wynalazkiem tak, żeby zapłacić za niego kilkadziesiąt, czy tym bardziej kilkaset tysięcy.