Do autora postu:
Ciekawe to wszystko o czym piszesz. Dziś rozmawiałem z Twoim bratem i był dużo bardziej powściągliwy w ferowaniu wyroków.
Oglądaliście auto i nie padła żadna propozycja cenowa, tak warczałeś na mojego brata, że z lekkim niepokojem wsiadł do auta i odjechał z poczuciem, że mógłby dostać po głowie.
Nazywanie ludzi gnojami i obrzucanie czyjejś firmy błotem jest po prostu faux pas.
Do Wszytskich:
Auto sprowadził z Niemiec osobiście i nie ukrywał, że ma przebieg 320000, Ty jako kupujący powinieneś być świadom, że przy takim przebiegu auto nie będzie idealne jak z salonu. Wartość poniżej 10% ceny nowego auta jest chyba wystarczająco wytyczną. Auto do końca serwisowane w ASO, mocno doinwestowane przez jedynego właściciela w Niemczech, sporo części jest z ASO. Mój brat niczego przed Wami nie zataił ani nie ukrył.
Sam sprzedaje 740d i oglądała je osoba z tego forum, w sumie dwa razy obiecała skontaktować się ze mną i dać mi odpowiedź w ciągu kilku dni. Gdy zadzwoniłem po tygodniu, żona odparła, że jest na wyjeździe i zadzwoni. Do dziś nie dostałem odpowiedzi.
Nazywanie ludzi gnojami i obrzucanie czyjejś firmy błotem jest po prostu faux pas.
Podam jeden przykład z rozmowy z bratem autora:
Padło pytanie: czy auto jest powypadkowe?
Odparłem, że nie ale były malowane 4 elementy nadwozia ale nie są to elementy nośne. Powiedziałem, że mogę udostępnić miernik by sprawdzić grubość powłoki, elementy były przemalowane.
Padło kolejne pytanie: skoro nie jest powypadkowe to czemu ma nieoryginalną szybę czołową? Dlaczego nie wymieniono jej na oryginalną?
Czy auto po 320000km nie ma prawa mieć wymienionej szyby czołowej z powodu odprysków od kamieni i czy przez 14 lat użytkowania nie mogło być naprawiane lakierniczo z powodu obtarcia, stłuczki? Dla tych Panów odpowiedź brzmi nie i jak tu dalej dyskutować?
Dla niektórych wszystko jest czarno-białe, auta używane albo są szrotami albo są jak nowe. Morał tej historii jest taki jeśli ktoś kupuje auto za ponad 40000zł to część jego majątku, podchodzi do samochodu jak do samochodu czyli rzeczy. Używany to używany i nie będzie jak nowy. Stać go na naprawy, za dwa lata kupi młodszy.
Jeśli ktoś żyje skromnie i odłoży 20000zł i to wszystko co ma to uważa, że to tak dużo, że domaga się za tą kwotę ideału samochodu, który w pierwokupie kosztował 300000zł. Oczywiście nie generalizuję ale takie mam przemyślenia.
Czy to ma sens?