Koledzy piszę co prawda bez przygotowania INPowego, ale na dworze taki wy*izd że wolę maksymalnie dużo wypytać zanim wyjdę :D
Otóż moja piękna świnka robi mi ostatnio kawały. Zaczęło się od tego że spadł śnieg i pojechałem sie trochę pobawić bokami, gdzie autko dostawało sporych obrotów przez pewien czas, natomiast temp. płynu cały czas była w okolicach 91-93st.
Wyłączyłem auto i za pół godziny znowu chciałem odpalić ale rozrusznik tylko bardzo ładnie kręcił a nie odapalał. Podejrzewałem znowu pompkę paliwa, jednak próby odpalania na gazie również kończyły się niepowodzeniem. Zużyłem tak cały akumulator. Próbując odpalać słuchałem czy gdzieś się dolot nie rozszczelnił i nie ssie powietrza - cisza. Sprawdzałem bezpieczniki - wsio ok. W końcu w desperacji włożyłem drugi akumulator od kolegi i próbowałem dalej. Za którymś razem odpalił jak "od pierwszego" na gazie jakby nigdy nic. Zdrowiutki i ładnie chodził.
Teraz kiedy chcę zapalić auto przekręcam kluczyk i jak widzę że kręci i nic się nie dzieje wyłączam i od razu próbuję znowu. Zwykle za czwartym razem sie udaje i albo chodzi przez 2-3 sekundy jak potłuczony tak że praktycznie gaśnie (co ciekawe pomaga wtedy wciśnięcie pedału gazu, tak jakby był zalewany, słychać wtedy pojedyncze strzały w kolektor) i dopiero po paru sekundach zaczyna chodzić i już wtedy chodzi bardzo ładnie, albo odpala pięknie "od pierwszego" kopa jak się mówi. Bardzo sporadycznie potrafi zgasnąć na wolnych zaraz po odpaleniu.
Podejrzewam czujnik położenia wału, ale dziwi mnie że po odpaleniu auto normalnie jeździ i nie gaśnie - czy są jeszcze jakieś inne opcje do sprawdzenia?
Oczywiście M73B54