Normalnie nie odzywam się nie pytany, ale pewnych rzeczy nie moge zdzierżeć...

KAŻDY led w układzie warszawskim , nato i reszcie świata JEST ZASILANY PRĄDOWO.

robi się tak z jednej ważnej przyczyny - napięcie przewodzenia (czytaj świecenia) LEDa zmienia się w zależności od warunków (temperatury)

dioda do momnetu osiągnięcia tgo progu - napięcia przewodzenia - nie swieci. potem wystarczy nawet niewielki przyrost napięcia, a prąd gwałtownie narasta - dioda pięknie świeci. Następne narosty napięcia powodują jeszcze większy prąd, rośnie temepratura diody, ona i tak już nie świeci jaśniej. Nie sposób nad tym zapanować inaczej jak stabilizując prąd.

czyli nieważne jakie są warunki, temperatura , wiek diody, jaki się nam trafił egzemplarz, nasz zasilacz jest tak policzony aby wymusić np 700mA prądu. Onacza to że dioda zawsze świeci ze stałą jasnością.

INNA sprawa to że taka prawodłowo zasilona dioda (mowa o diodach dużej mocy > 1W) będzie się grzała i MUSI mieć radiator.
Zasilacz nie wie że dioda się przegrzewa (jesli nie ma radiatora) i dalej pcha te xxxmA prądu , temerpatura dalej rośnie i za niedługo mamy kuku. na początku przebarwienie, potem jasność w dół, na końcu "ciemność widzę".

PODSUMOWUJĄC: nigdy nie podłączamy diody pod akumulator bezpośrednio - zawsze przez zasilacz PRĄDOWY (ew. przez rezystor który właśnie ogranicza prąd - ale to rozwiązanie dobre do mikro diodek - takich jak w podświetlaniu przycisków)