Na dodatek zostawili mnie pod takim sklepem gdzie nie było się z kim napić :P Nie to co ten pierwszy sklep w kolorze pistacji (btw to miała być restauracja) gdzie od razu ludność tubylcza nas ochoczo przywitała szukając guza :D
Gdyby nie dobroduszny Urszula, który się raczył po mnie wrócić pewnie bym tam do dzisiaj siedział :D