Czasami trzeba użyć niekonwencjonalnych środków aby coś rozebrać. Jak to widzi klient to jest płacz i lament. Mniej widzi spokojniej śpi!!!
Inaczej czasami się nie da i nie mówię to u dewastacji auta. Poza tym klient nie zdaje sobie sprawy że czas który trzeba poświęcić na znalezienie usterki się liczy a nie sama usterka.

Czasami głupi bezpiecznik jest tak schowany że pół auta trzeba rozebrać aby się do niego dostać a jak przychodzi do płacenia to za co klient ma zapłacić tyle kasy ja to była tylko wymiana bezpiecznika.

Poza tym obowiązuje tajemnica zawodowa.

Często miałem klientów co nie odstępowali auta na krok. Warunkiem naprawy było nie wysiadanie z auta i plątanie się do okoła niego.
Czasami klient robi więcej problemu niż samo auto.
Do wielu napraw wymagane jest skupienie i spokój. A do tego jak się trafi nadgorliwy klient to jeszcze bałaganu narobi bo pcha łapy tam gdzie nie trzeba. Jeden mało sobie auta do kanału nie wepchną.

Kolejna sprawa to BHP!!!

Przepisy mówią o pomieszczeniu dla klienta. Klientowi nie wolno wchodzić na warsztat.
Miałem przypadki że jeden prawie wpadł do kanału a drugiego elementy łożyska mało nie ubiły na miejscu. Te elementy wybiły szybę w aucie ale tylko kilkanaście cm od głowy przeleciały.

Warsztat to nie zoo czy teatr albo szkoła. Tu się pracuje a nie szkoli klientów.

Albo się ma zaufanie do mechanika albo nie. Nie ma zaufanie nie ma naprawy.

Dla waszego dobra dajcie ludziom pracować w spokoju.