Witajcie,
jako że aut stał praktycznie cały czas i przez 4 miesiące zrobił ledwo 1000km i to głównie po A4 w lutym, na tarczach osadziło się coś co powoduje wibracje podczas hamowania.
Jasne, powiecie: pohamuj, pojeździj, a problem zejdzie sam.
Otóż pojeździłem ostatnio więcej, hamowałem co rusz itp. Problem wibracji zelżał nieco, ale nie do końca. Jakby progres schodzenia tlenku z tarcz się zatrzymał na pewnym etapie. Przy większych prędkościach nadal jest to mocno wyczuwalne. Przy miejskich tylko delikatnie bądź niezauważalnie dla pasażerów.
Co polecicie na wyrównanie? Zdjąć koła i przelecieć szczotą drucianą na wiertarce po tarczach? Czy może jest jakiś środek do psikania na tarcze (haa, tylko nie wkręcajcie mi żebym psikał smarem :D), który wspomoże rozpuszczanie syfa? Za jakiś czas pewnie i tak zmienię tarcze na nowe, ale kto zagwarantuje, że w aucie stojącym na wiosennym deszczu przez 2 tygodnie znowu tak się nie stanie..