Nie tylko BMW zaleca ustawianie klimy automatycznej na 22 stopnie. To zalecenie ogólne, stosuje się do niemal wszystkich aut. Kilkanaście lat temu, gdy klima stawała się w miarę popularna, podszedłem do tego „naukowo” z punktu widzenia chłodzonego kierowcy – miałem wówczas takie laboratoryjne możliwości.

Ideałem byłoby, aby w kabinie panowała równomierna temperatura, bez prądów powietrza. W praktyce jest to oczywiście niemożliwe. Powietrze krąży, i to dość intensywnie. Punkty pomiaru temperatury dla potrzeb regulacyjnych klimy ustawione są tak, że przy nakazie 22 stopni na twarzy kierowcy jest temperatura 19-20 stopni. Po ustabilizowaniu się cyrkulacji różnice temperatur między punktami oddalonymi o około pół metra mogą przekraczać 5 stopni Celsjusza, zwłaszcza jeżeli do akcji włączy się czujnik kompensacji bezpośredniego oświetlenia promieniami słonecznymi.

Ustawienie nakazu 22 stopni jest wystarczające do ochrony przed upałem, a nie powoduje szoku termicznego przy wychodzenie z wychłodzonego auta na zewnątrz. Pozwala też na luksus zapominania o konieczności przyzwyczajania organizmu do mającego nastąpić za kilka minut wyjścia w upał - tym bardziej, że nie zawsze takie przewidywanie jest mozliwe.

Optymalnym ustawieniem strumieni nawiewów chłodnego powietrza jest skierowanie ich do góry i od siebie. To załatwia sprawę optymalnego chłodzenia kierowcy, utrudnia nieco życie pasażerom. Zwłaszcza złośliwy jest tu strumień puszczony na sufit, który opada na twarze i kolana pasażerów z tyłu. Nieco łagodzi sprawę przeciwsobne puszczenie strumieni nawiewów przy klimatyzacji strefowej, ale i tak nierównomierności temperatury są odczuwalne. Stąd późniejsze dolegliwości, podobne do tych, których można się nabawić przebywając w pomieszczeniach owiewanych przeciągami. Niemniej taki układ jest najkorzystniejszy dla kierowcy. Odpowiedź na pytanie, kto jest najważniejszy w samochodzie, to już inne zagadnienie.

Z punktu widzenia trwałości klimy najlepiej byłoby, gdyby chodziła na okrągło. Zapobiega to zjawisku biernego starzenia się urządzeń mechanicznych, objawiającego się powstawaniem wgnieceń wywołanych nieruchomym położeniem wobec siebie elementów z założenia ruchomych i powstawaniem nalotów rdzy w miejscach szczątkowego zalegania wilgoci. Zjawisko to znane jest np. przy długim nieużywaniu samochodu, którego zużycie niektórych elementów może być większe niż auta stale jeżdżącego. Wpływ stałego włączenia klimy na czystość przewodów powietrznych jest jeszcze większy. W przypadku samochodu jeżdżącego 150-200 km dziennie (5-6 tysięcy miesięcznie) przewody mogą zachować wystarczającą czystość nawet przez trzy lata.

Stałe, latem i zimą, włączanie klimy nie ma niestety samych zalet. Podstawową wadą jest częstsze niż zwykle uruchamianie wiatraka, pracującego przy włączonej klimie, co powoduje szybsze zużycie elementów obracających się. Straty wynikające ze zwiększonego zużycia paliwa są niewielkie, a przy dużych silnikach wręcz pomijalne. Robiąc bilans zalet i wad jeżdżę ze stale włączoną klimą – uznałem, że zalety znacznie przewyższają wady.

Nadmierne wysuszanie powietrza to już inne zagadnienie. Ludzie pracujący gardłem – piosenkarze, śpiewacy – mają przez to podczas upałów znacznie cięższe życie niż przeciętny pożeracz kilometrów.

Pozdrówka