Witajcie, opiszę Wam moją historię z Bmw, będzie to jako tako pożegnanie z marką. Auto dostałem w spadku po moim Tacie w 2007.r. Auto było trochę zaniedbane lecz bez tragedii. Przez 4 lata inwestowałem w auto co miesiąc średnio ok.1000zł. Przez pierwszy rok auto jako tako jeździło, małe wycieki itd, ale ogólnie jeździło. Po tym roku to co zaczęło się dziać z autem to istna tragedia. Były takie momenty, że bałem się wyjechać w trasę 16km bo myślałem, że wrócę na lawecie. Notorycznie miałem problem z odłączającą się połową silnika mimo wymienionych na nowe świec, kabli, uszczelek pod kolektorami ssącymi. Później pojawił się problem z szarpiącą skrzynią biegów, z wydechem, z tylnym zawieszeniem (gruchy nivo). Na maskę ktoś wylał ki jakiś kwas i zszedł lakier, a na parkingu jakiś pacan wjechał mi w tylne boczne drzwi i uciekł. Ostatnio byłem u mechanika i postawił diagnozę, że prawdopodbnie mam rysę albo jakieś małe pęknięcie na szóstym cylindrze w prawej głowicy, i dlatego odłącza przy zagrzanym motorze. Załamałem się całkowicie, lecz również uświadomiłem sobie, że jakich pieniędzy bym nie włożył to i tak ze starej dupy osiemnastki nie zrobię. Moje E32 schowałem w garażu i będzie czekać na lepsze czasy. Tym czasem zmieniam markę w kierunku Audi A8 D2 4.2 LPG 2001.r. Zmieniam markę na Audi ponieważ mam jakiś mały uraz do Bmw, a poza tym E38 nie podoba mi się tak jak D2. E32 naprawdę nie katowałem i obchodziłem się jak z jajkiem. Może uważacie, że to poprostu jakieś głupie żale itd, ale opisałem swoją historię z Bmw. Mam nadzieję, że na forum nadal będę mógł się udzielać, ponieważ ktoś mądry napisał kiedyś, że "Forum to ludzie, a nie samochody"