Dzisiaj miałem taki dziwny przypadek:
pierwsze odpalenie po nocy i silnik po 2 sekundach rozruchu odpalił się, ale kuśtykał brzydko w okolicach 200 obr, więc zgasiłem. Za chwilkę odpaliłem znów i już pracował lepiej, ale obroty wskoczyły na 1200 i powoli przez 3 sekundy spadały aż chwilę pofalowały pomiędzy 500 a 700. W tym czasie chyba się zalewał benzyną bo bulbotał jak pod wodą.
Po przegazowaniu go do 2000 obr. ustabilizował się. Po przełączeniu na LPG ruszyłem do pracy. Ale ujechałem 50m i znów zgasł. Odpaliłem i kuśtykał i zgasł. I tak ze dwa razy.
Odczekałem, przełączyłem na benz. Odpaliłem i jakoś w miarę pojechałem. Podczas jazdy zgasł ale sam się odpalił od pychu (?). Na skrzyżowaniu obroty jakby ktoś nadawał morsem i w momencie zwierania styku obroty rosły do ok 1000. Za chwilę ruszyłem i dojechałem następne 500m gdzie jeszcze raz zgasł i sam się odpalił podczas jazdy.. Po kolejnych 100m znowu zgasł ale huknął z tłumika jak z armaty. Wstyd jak cholera, ludzie patrzą się, kto strzela.. Na poboczu objaw nierównych obrotów i gaśnięcie jak gazowałem chwilę około 2-3 tyś. obr. Znowu strzał na benzynie.. Potem nie mógł się odpalić przez kilka sekund (zawsze pali po 1-2 sek, a tu kręciło go dobre 5).
Otwarłem maskę i posprawdzałem czy nie mam jakiegoś lewego powietrza (sprawdziłem czy nie ma dziury w gumie za przepływomierzem) podociskałem i poruszałem wszelkie rurki (nic nie było luźne), odpiąłem i zapiąłem ponownie wtyczkę od termometru w filtrze powietrza oraz w przepływomierzu. Obie wyglądają na zdrowe.
Kolejne odpalenie i auto ruszyło z kopyta. Przez następne 5km, które mam do pracy, silnik idealnie. Piękne stabilne obroty na LPG i pb, ładnie się wkręca itp.
Co to może być?
Strzały i na LPG i na pb w tych samych okolicznościach sugerują niespalone paliwo..
Gdyby to była jedna cewka, to nie chodziłby tylko na jeden garnek, a tu gasł zupełnie, jakby mu ktoś odciął zapłon (choć zapłon jest).