Wczoraj na długiej trasie oczywiście brak klimy... No ale wykręcałem koszulkę co kilka km i jakoś dałem radę. Dzisiaj rano w drodze do pracy znów kontrolnie załączyłem klimę i przez dosłownie 1s słyszałem, że rozpręża się gaz w parowniku, po czym znów się wyłączył. Oczywiście spadku temperatury organoleptycznie nie udało mi się zarejestrować z racji chłodnego porannego powietrza.

Wygląda na to, że kompresor napierdział tyle ciśnienia ile mu jakiś czujnik (czujnik wysokiego ciśnienia na osuszaczu?) pozwolił. Postaram się po robocie podjechać na warsztat celem wydmuchania całego układu.

Tylko podpowiedzcie, czy lepiej żeby kompresor był niepodłączony (w sensie przewody od czynnika) czy wystarczy tylko wykręcić zawór od wysokiego ciśnienia a dmuchać azotem w ten od niskiego? Liczę na to, że wyleci wszystko (olej, ew. paprochy, opiłki lub co tam jeszcze zatyka).