Witajcie.. Panowie dziś miałem nie miłe doświadczenie..:/ Otóz miałem mała trase, 140 km w jedna strone, gdy dojechałem, wspomaganie zaczeło buczeć, Maska do góry i sprawdzam poziom płynu (POZIOM OK, PIANY NIE BYŁO)
Załatwiłem swoje sprawy i jade do domu 140km.. wspomaganie buczało, jęczało.. :/ w miejscu nie dało się za bardzo kręcic dopiero po dodadniu gazu jako, tako dawałem rade..
Przyjechałem do domu, zgasiłem samochód, wycieków zadnych, poziom się zgadzał, piany w zbiorniczku nie było.
Auto stało 1h musiałem pilnie pojechać na pogotowie 5km zajechałem ale po ponownej próbie odpalenia coś strzeliło po maska, i tak jakby miał cięzko zakrecić (jak by go coś blokowało) zgasiłem poszedłem sprawdzić co pod maską, i wszystko gra (myślałem, że jakieś zwierzątku weszło do wisco..)
Odpalam ponownie bez problemów tyle, że auto w ogole bez wspomagania, pompa nawet nie wyje..
Pasek caly, pompa wody pracuje..
Co to może być? Pozdrawiam :(