Tak, tę fotorelację z naprawy widziałem i zrezygnowałem z niej.
Szczerze mówiąc, taką naprawę bym wykonał, ale tylko i wyłącznie w przypadku, kiedy bym miał dostęp do uszczelniacza typu "stygnąca galaretka" i tego co piszę akapit niżej. Brak takiego zabił mi jedną diodę. Jak taki masz, to nalewasz gdzie trzeba, czekasz parę godzin i masz 100% git malina. Ja miałem uszczelniacz w formie pasty - i mimo chęci i czasu nie dało się zrobić tak jak trzeba i efekt był jaki był. Woda niezwykle łatwo znajduje drogę przez szczeliny.
Druga sprawa to montaż diod - "zawijaski" nie wzbudzają mojego zaufania. Są wibracje, jest wysoka temperatura, to i połączenie musi być trwałe. A że fabryka robi zgrzew, to i regeneracja powinna to uwzględniać. Ewentualnie twarde lutowanie, bo cyna to do elektroniki niskoprądowej się nadaje - a tu płynie prąd skuteczny I = I / sqrt(2) czyli dla 150A to będzie około 106 A. Więc zgrzewara i do dzieła.
Co do wymiany łożysk - wałek mógł się rozklepać po uszkodzeniu pierścienia. Wałek ma mieć "setkę" nadwymiaru, łożysko ma tyle samo podwymiaru i jest git. Jak zleciłem zrobienie pasowania mieszanego, to się po pół roku rozklepało i wałek miał luz. Tak więc tu jest prosto - dajesz do tokarza i masz z bani. Tylko łożysko trzeba dobrać odpowiednie - ja kupiłem SKFa i wewnętrzna bieżnia rozklepała się w stożek... Tokarz nie mógł uwierzyć własnym oczom... SKF never more, heh.
Ostatnia sprawa to czyszczenie - każdy podzespół ma być wylizany, nawet obudowa. A szczególnie ważne jest wyczyszczenie rowków w które nalewa się uszczelniacz, żeby dobrze przylegał, to przy zmianach temperatury nie będzie odłaził i woda się nie dostanie.
No i tyle w temacie alternatora chłodzonego cieczą. Moje stanowisko jest nieco ortodoksyjne, polemika mile widziana ;) No ale kieruje mną żądza bezawaryjności, to i stanowisko adekwatne. :] Jeśli kiedyś będę miał warsztat na własność... ;)
PS: a i jeszcze jedno - uszczelka o-ring przy wirniku. Potrafi się ona spłaszczyć i nie uszczelniać dobrze. Fajnie byłoby ją też wymienić...