otoz jakis czas temu mialem stycznosc, z tym czyms, czego muzeum bym nigdy w zyciu nie nazwal - ale no wiadomo jakie sa korzysci z nazwy muzeum ;)
Zawsze myslalem, ze tam spotkam pasjanatow, auta naprawde w super stanie, zadbane, wychuchane itd...niestety moim oczom ukazal sie koszmar...
Otoz, po otwarciu maski w wiekszosci aut spotkamy silniki od polonezow, mercedesow w123, zukow i wielu innych najtanszych silnikow na rynku.
Wszystko byloby ok - gdyby dbali o te stare silniki, a owe, leza na ogromnym zlomowisku, jakie znajduje sie obok tego niby super muzeu(dla chetnych polecam przejsc 50m w kierunku wawy i po prawej stronie zobaczycie brame, zajrzyjcie sobie przez nia jakie piekne auta wrastaja w ziemie)
to co tam robi sie z autami to porazka - hamulce...jesli auto hamuje na dwa kola jest swietnie, w wiekszosci przewody poprzecinane, pozaciskane, tak zeby tylko hamowalo jedno kolo(a przypomne - tymi samochcodami jezdza mlodzi do slubu)
wiele aut, przez to jak sa serwisowane czesto wraca ze slubow na lawetach ;)
z aut leje sie olej i inne plyny ciurkiem, przeciez lepiej dolac, niz zadbac.
stare auta odpalane na samostart, smierc dla tych starych silnikow, ktore sa naprawde wiele warte, ale co tam...