Siema
Miałem dzisiaj następujący problem (już drugi raz ale wcześniej obyło się bez policji).
Przyjechałem pod blok widzę miejsce wolne więc sobie zaparkowałem.Po jakimś czasie słyszę domofon i jestem proszony zejść na parking.Okazało się że nie mam prawa tu parkować auta bo jakiś frajer tu parkuje 10lat.Zaznaczam że parking publiczny i nikt nie ma wykupionego miejsca parkingowego.Gość mi powiedział że jak mu wyjadę i zaparkuje na ulicy to nie wezwie policji,oczywiście na to nie przystałem.
Po dwóch godz przyjechała policja (chyba jacyś znajomi jego) i kazała mi odstawić samochód na co się nie zgodziłem i odszedłem.Gość mnie teraz odwiedził i zapewnił że spotkamy się w sadzie min za to że mu naubliżałem a nic takiego nie miało miejsca.Policja mi mandatu nie wlepiła bo generalnie nie miała za co...
Gość jest chyba chory na głowę jak mu wyjadę żeby on mógł zaparkować starego fiata punto...

Ktoś się spotkał z takim przypadkiem?

pozdro Dzuda