Kiedyś mój kolega który prowadzi komis wziął w rozliczeniu e36 po takim agrotjuningu że historia.Dosłownie wszystko tam było,spojlerki,zderzaczki kołpaczki,światełka,chromiki,nawetnie będę wymieniał dalej.Byla nas jakaś tam grupka kumpli wtedy,siedzieliśmy u niego w biurze i zrywaliśmy boki jak dokonywał transakcji.
Były nawet koncepcje żeby dziwadło postawić na dachu budynku,żeby wrony odstraszało.
Jakież było nasze zdziwienie gdy odwiedziliśmy kolegę na drugi czy trzeci dzień po owym kabarecie a auto sprzedane...I jeszcze się kasy nabrał jak za zboże.A wróżyliśmy mu dożywocie na placu komisowym.