Ciekawe czy zostaną wyciagniete jakies konsekwencje od tego umyslowego inwalidy ktory kierowal radiowozem
Wersja do druku
Podsumujmy: Upośledzeni najemnicy Lewiatana chcieli zatrzymać samochód "do kontroli" (czyli najpewniej bez powodu) i dlatego zamordowali człowieka.
do usunięcia
Jestem wiecej niz pewień,że nie.Poruszał sie pojazdem uprzywilejowanym. Wjechał na skrzyżowanie z podporządkowanej i zabił niewinnego człowieka.Nikogo zapewne nie bedzie interesować,że kierujący Oplem 60-cio latek mógł poprostu sygnału nie słyszeć.Po jaki gwint takich ludzi sie gania,przy okazji prowadzący taki radiowóz łamie wszelkie przepisy ruchu drogowego,narażając innych użytkowników na duże niebezpieczeństwo.Naprawde,ale coś z tym powinni zrobić.Wcale sie nie zdziwie,jak ''biegli'' orzekną w wyniku wyczerpującego śledztwa ze wina leży po stronie kierującego Oplem.konkluzja:Panowie sprzedajmy wszyscy szybko swoje auta,bo niebawem pewnie nie bedzie sie nimi można legalnie poruszać w PL.
To jest problem. Jeśli wiadomo, że samochodem porusza się jakiś niebezpieczny kryminalista, to na takiego warto zorganizować obławę, wykorzystując kilka radiowozów i różne technologie, żeby go zatrzymać podczas jazdy lub wiedzieć, gdzie wysiadł z samochodu.
Problem w tym, że obecne przepisy nie tylko zapewniają bezkarność, ale nawet nakładają na policjantów obowiązek psychopatycznych zachowań, które można porównać do polowania na szczury z armatą.
Nie zatrzymał się do kontroli... "kontrole" polegające na zaczepianiu i nękaniu przypadkowych kierowców to czysty idiotyzm. Policja, skoro już istnieje, powinna reagować na konkretne zdarzenia drogowe, np. wypadki, za które obecnie odpowiedzialność sprawców jest śmieszna.
Niebawem wmontują nam wszystkim urządzenia odcinające dopływ paliwa na żądanie byle półmózga w mundurze lub każdego, komu uda się uzyskać nieautoryzowany dostęp do systemu, który będzie tym zarządzał. Do tego, ponieważ dopuszczone do stosowania urządzenia będzie produkować najpewniej jedna firma kolegi jakiegoś polityka, to możemy się spodziewać awarii w losowych momentach i przy każdych trudniejszych warunkach atmosferycznych.
Po czesci moze i tak, ale nie do konca- jasne, mogli nie gonic i odpuscic byloby pieknie bo by sie nic nie stalo. Jakby gosc jeden z drugim wiedzial ze bedzie mial wypadek to by w ten dzien do auta nie wsiadal, z drugiej strony po to sa sygnaly dzwiekowe i optyczne aby je ZAUWAZYC i respektowac- sam czesto jestem swiadkiem jak zadufani w sobie lub slepi i glusi (nie wiem jakim cudem przeszli badania lekraskie) idioci klasycznie utrudniaja ruch pojazdom uprzywilejowanym i to nie takiemu co gdzies z boku wyskoczyl i widoczny byl moze 0,5s tylko nawet jadacym dobre 30s za nim na sygnalach o pelnej mocy!
Moim zdaniem wina nie lezy tylko po stronie policji
Po pierwsze: im więcej przejazdów pojazdów uprzywilejowanych na sygnale, tym więcej niebezpiecznych sytuacji (np. zawinionych przez idiotów, którzy utrudniają przejazd pojazdom uprzywilejowanym - tacy zawsze byli i zawsze będą), więc przepisy i praktyki działania służb nie powinny sztucznie zwiększać ilości takich sytuacji.
Gdyby policjanci nie kontrolowali przypadkowych samochodów, to nie byłoby ryzyka, że przypadkowo trafią na kogoś, kto będzie miał powód do ucieczki przed taką kontrolą i trzeba będzie go dogonić, żeby sprawdzić, jaki to był powód.
Po drugie: trzeba odróżnić przejazd ambulansu od pościgu. Ambulans jedzie z punktu A do punktu B i jego trasa może być zaplanowana optymalnie w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko. W przypadku pościgu to ścigany "wybiera" trasę.
A ja miałem stłuczkę właśnie przez te nieszczęsne sygnały dźwiękowe. Tuż po ruszeniu ze skrzyżowania na zielonym, pani kierująca VW Polo przede mną gwałtownie zahamowała przed moim Sprinterem. Oczywiście będąc w odległości dwóch metrów od jej tylnej klapy i mając sprawny ABS, nie miałem szans się zatrzymać i przerzuciłem kobitkę przez skrzyżowanie. Okazało się, że przyczyną jej manewru było to, że usłyszała karetkę, która tak naprawdę znajdowała się pół kilometra dalej i nawet nie jechała w naszym kierunku. Oczywiście winnym zdarzenia byłem ja, jako, że nie zachowałem bezpiecznego odstępu (tuż po ruszeniu ze skrzyżowania ! )