humor (?): jak to jest z tą bezawaryjnością naszych aut?

Czytając już kilka miesięcy nasze forum, odnoszę wrażenie, że w naszych zadbanych i wypieszczonych autkach pojawiają się mimo wszystko usterki, które uniemożliwiają podróżowanie. Posiadamy szerokopasmowy dostęp do wszelkiej fachowej wiedzy, nowych części zamiennych oraz wykwalifikowanych mechaników.

A weźmy na przykład kraje bałkańskie czy północnoafrykańskie. Mają tam całą masę rupieci, wręcz wraków na kołach i póki jest wiadro do siedzenia i daje się wsadzić patyk do zmiany biegów, auta te śmigają bez dachów, bez masek, przodów czy z pourywanymi różnymi elementami. Jedyne narzędzie w samochodzie to młotek lub kamień i łom. Jak to jest w końcu?

http://images.loqu.com/contents/584/...09-05-08/4.png
http://img129.imageshack.us/img129/7430/zky9.jpg

Czy można wysnuć teorię, że nasze polskie drogi są bardziej wymagające dla aut klasy premium (a więc dobrej i dopracowanej jakości) niż 40+ upały, piach i lata zaniedbań, tankowania śmieciowego paliwa i upokarzania i obijania starego samochodu klasy roboczej?

Ciekawe jak długo nasze BMW utrzymałyby się w takich warunkach?
Zapraszam do luźnych, kreatywnych odpowiedzi :-)

Nasze 7mki mają prawo się posuć to stare i zużyte samochody Czy to stare E38 czy starsze E32 kupowane były od już X właściciela mogły być powypadkowe lub kiepsko serwisowane. Zależy jak się trafi jaki auto ma silnik i jak było dbane Moje poprzednie E32 najlepiej czuło się w warsztacie to było jego naturalne środowisko oraz na stacji benzynowej było ładne lecz przez lata zaniedbywane dołożyłem X pieniędzy tłumacząc że musze być odpowiedzialny za to auto i trzeba je uszczęśliwić w konsekwencji Auto miało i tak wyjeb*** na moją czułość więc się Wkur***** i sprzedałem niewdzięcznika bo nie jestem milionerem. Od momentu kupna mogłem nic nie dokładać i auto by chodziło tyle że było by rozbujanym klekotem i tak robią Araby i Afrykańczyki to nic że samochód jest złamany ma 120cm luz na kole kierowniczym ważne że jedzie.
Większość tu tych opisanych tematów i problemów to rzeczy nie uniemożliwiające dalszej jazdy.
W sumie sam nie wiem na co odpowiadam i po co no ale liczyłeś na wypowiedzi być może moja Cię zadowoli.
Wracając do awaryjności Zakupiłem E32 735iAL z małym przebiegiem bez gazu i w świetnym stanie za Umiarkowane pieniądze w przypadku tego auta mimo tego samego rocznika z tamtym silnika i skrzyni wcale się nie psuje i doskonale chodzi Do tego ma zadbane wnętrze i elektrykę na kanapie tylnej. Po za stanadrowym serwisem Oleje filtry itp. Kilka razy wymieniłem bezpieczniki kilka żarówek i kilka detali wnętrza np taśme automatu na nową bo stara była pęknięta w kilku miejscach. To 7 nie wymaga odemnie nic poza częstym i obfitym tankowaniem myciem i sprzątaniem. Czysta przyjemność używania :D

Ja zarzuciłeś taki tematem odrazu mi się przypomniał odcinek top gear http://www.youtube.com/watch?v=6Z8TeXseM3c warto obejerzeć:)

brunoz, zapomniałeś dodać jeszcze o niektórych odcinkach top gear gdzie auta za parę funtów w testach przejeżdżają z jednego państwa do drugiego i z powrotem . Ale weź pod uwagę ze w tych starych gruchotach jedyna elektronika jest wtrysk albo kabel WN. A w nowoczesnych silnikach jest masa czujników, która tak naprawdę powoduje te awarie, bo jak czujnik siadanie to auto już stoi.

Czyżby kluczem do bezawaryjności i długowieczności był brak elektryki?
To w takim razie strach pomyśleć, co będzie się działo za kilka lat w obencnych naelektryzowanych autach..

Myślę, że jest to działka, nad którą inżynierowie powinni jeszcze sporo popracować. Nie kable, a czujniki są przysłowiowymi gwoźdźmi do trumien aut?

dla mnie nie malo smieszne ale pozdro

Moje BMW na 70 tyś km zawiodło tylko raz. Pękła dźwigienka zaworowa bo miała pęcherzyk w odlewie. Poza tym jedzie ostro do przodu bez większych awarii. Z drobnych awarii to padło łożysko w visko ale chłodzenie było, z oświetleniem miałem przejścia i ogrzewaniem ale w każdym przypadku dało się jechać. Z ciekawostek przestała świecić kontrolka rezerwy w momencie braku paliwa ale do stacji było 150m i lpg.
Im auto ma większy stopień skomplikowania tym większe ryzyko awarii. Porównajcie ilość elementów mechanicznych w silnikach na przełomie lat i ilość sterowników.
Kolejny temat to oszczędność w produkcji i celowe używanie elementów o określonej małej wytrzymałości.
Kto to widział żeby olej wymieniać co 30 40 tyś km. Celowo tak robią aby silniki padały i mem te informacje z różnych serwisów mercedesa, bosch-sevice, audi. Oni wiedzą że to złe ale polityka producenta to inna sprawa. Olej po 15 tyś ma dość a co mówić o większym przebiegu.
Kolejny temat to normy emisji spalin które zmuszają producentów do stosowania układów paliwowych o bardzo dużej precyzji dawkowania paliwa. Biorąc pod uwagę bezpośredni wtrysk oleju napędowego i ciśnienia dochodzące do 2500bar oraz elementy układu mierzone w nanometrach to nie ma co się dziwić że ma co się popsuć. Jeden malutki paproch może skutecznie zatrzymać silnik. A w starym poczciwym klekocie co byś nie zalał to i tak pojedziesz. Ale ekologia zawsze ma rację.
Komfort to kolejny czynnik wpływający na awaryjność. Ludzie oczekują od producentów poprawy komfortu.
Kolejny czynnik to masa pojazdu. Użycie lekkich materiałów wiąże się z ceną i objętością. Przykładem jest aluminium które przy takiej samej sztywności co stal ma sporo większe gabaryty i odporność na zmęczenie materiału.
Bezpieczeństwo również dyktuje pewne rozwiązania techniczne nie mające na celu trwałości. Grubość blachy jest bardzo brana pod uwagę jak i podłużnice które mają się złożyć jak harmonijka nawet przy lekkiej kolizji. Ile razy uderzyłem E34 w różne przeszkody i nie było śladu a w nowszych samochodach po tym to był by ładnie pogięte.
Domagamy się aut szybkich, bezpiecznych, komfortowych, ekonomicznych co ciągnie za sobą pewne rozwiązania techniczne których wprowadzenie kosztuje. Utrzymując cenę pojazdu na tym samym poziomie cenowym i zwiększonym komforcie i innych czynnikach wiąże się z pewnymi kompromisami.
Porównajmy na przykład opla corse. Co miały corsy 15 lat temu a co mają teraz i ich ceny.

Niestety taka jest prawda. Im wiecej elektryki/elektroniki tym wiecej sie moze popsuc. Glupi maluch czy F125p - tam nie bylo opcji zeby auta nie naprawic przy pomocy 2 kluczy i mlotka. Wszystkie sruby byly takie same, a inna sprawa ze kazda naprawe dalo sie zrobic na drodze(moj ojciec wymienial panewki na trasie w Fiacie) i byly to rzeczy normalne - oczywiscie inna sprawa to spasowanie elementow - stad tez polskie auta czesciej ulegaly awarii. generalnie zasada byla taka - iskra, paliwo i kompresja jest, tzn ze musi odpalic. a teraz nie ma iskry - tzn ze swieca, przewod, cewka, sterownik silnika, alarm i miliony innych rzeczy wplywajacych na powstawanie iskry - a wtedy - swieca, cewka, przewod, rozdzielacz.